Recenzja filmu

Młody Ahmed (2019)
Jean-Pierre Dardenne
Luc Dardenne
Idir Ben Addi
Olivier Bonnaud

Ahmed idzie na wojnę

Przypadek Ahmeda jest w filmie metaforą europejskiej bezsilności wobec radykalnego Islamu. Chociaż otaczający trzynastolatka pracownicy placówki znają się na rzeczy, psychologowie pracują na dwie
Młody Ahmed (Idir Ben Addi) do niedawna grał w gry wideo i ganiał za piłką, lecz od tamtej pory wiele się zmieniło. Teraz obmywa się z nieczystości kilka razy dziennie, wolne chwile poświęca na studiowanie Koranu, a gdy wybija godzina, pada na kolana i wznosi modły do Allaha - ku przerażeniu matki i sióstr, znajomych i nieznajomych. Eskalacja jest błyskawiczna: indoktrynowany przez lokalnego imama, przekonany o słuszności dżihadu, chłopak chwyta za nóż i próbuje zasztyletować niewierną nauczycielkę arabskiego. A ponieważ film nakręcili empatyczni bracia Dardenne, dwukrotni laureaci Złotej Palmy, będziemy mieć sporo czasu, by zrozumieć, co kotłuje się się za jego niewinnymi, czarnymi oczyma. Prawda?

Otóż figa. Ahmed trafia położonego za miastem ośrodka resocjalizacyjnego, gdzie oporządza farmę, dogląda króliczków, a z czasem nawiązuję przyjaźń z córką właścicieli gospodarstwa. Emocjonalna reedukacja przebiega jednak podejrzanie gładko. Bohater wprawdzie spuszcza głowę, zapewniając wszystkich o swojej skrusze i gotowości do pokuty, lecz wciąż naciska na ponowne spotkanie z ofiarą, a w wolnych chwilach zamienia szczoteczkę do zębów w prowizoryczne ostrze. Ani przez chwilę nie mamy wrażenia, że nastolatek zawróci z obranej drogi - zanurzony w codziennych, religijnych rytuałach, z beznamiętną twarzą, przypomina raczej zafiksowanego na celu androida. I być może dlatego w nowym filmie twórców "Rosetty" i "Dziecka" pobrzmiewa fatalistyczny ton, którego nie słyszeliśmy od bardzo dawna.

Przypadek Ahmeda jest w filmie metaforą europejskiej bezsilności wobec radykalnego Islamu. Chociaż otaczający trzynastolatka pracownicy placówki znają się na rzeczy, psychologowie pracują na dwie zmiany, a matka chłopaka wylewa wodospady łez, jego fanatyzm jest w filmie przerażającą tajemnicą, zaś mur przekonań pozostaje nieskruszony. Na pytanie, czego potrzeba, by się przebić, twórcy reagują westchnieniem: gdybyśmy tylko to wiedzieli! Ostatecznie więc konfrontują jego gorliwą wiarę z czymś niewykształconym cywilizacyjnie, pierwotnym, czyli z instynktem przetrwania. Skutkiem jest rodzaj ten rodzaj gorzkiego, humanistycznego triumfu, który sprawia, że nie opuszczamy kina z przeświadczeniem o zmierzchu człowieczeństwa. Co najwyżej - o zmierzchu Europy.

Spokojny rytm, długie ujęcia, kamera zaglądająca bohaterom prosto w oczy - nihil novi, widzieliśmy to dziesiątki razy. Lecz rzadko kiedy bracia wykorzystywali podobne środki, by napędzić nam stracha (nie spodziewałem się również sceny o takiej dramaturgicznej intensywności, że mógłby jej pozazdrościć Michael Haneke) "Mały Ahmed" nie jest ich najlepszym filmem. Ani najważniejszym. Przypomina jednak o tym, że świata wykutego w ogniu bezprecedensowych aktów terroru nie da się zakląć w poręcznej narracji "my kontra oni". I z całą pewnością nie da się go zrozumieć.
1 10
Moja ocena:
7
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones